Ten film nie jest antywojenny. Dzisiaj on jest antymedialny w swojej formie.

Został zrobiony w taki sposób w jaki dzisiaj nie robi się już dokumentów fabularyzowanych ani w ogóle żadnych fabuł, ponieważ jest do bólu prawdziwy. Ludziom jest dane na ekran samo mięso, zdarta ze złudzeń rzeczywistość. Mówiąc inaczej takie filmy jak ten nie kłamią. Oczywiście ani ja ani ty ani nawet wcześniejsze pokolenie nie znają wojny w Europie, ale to w jaki sposób będą się zachowywać ludzie w czasie zmasowanego ataku atomowego, można z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, choćby na podstawie opracować militarnych na wypadek kryzysu jądrowego - na tej podstawie został nakręcony bliźniaczy "Threads" - równie, o ile nie bardziej bezwzględny w swojej wymowie.

Trzeba tylko podkreślić, że ten film jest również wyrazem brytyjskiej histerii i lęku przed wojną atomową i atakiem rakietowym, czyli czymś, co pierwszy raz w historii może realnie zagrozić Brytyjczykom. O ile w czasie II WŚ rakiety V2 wyrządziły pewne szkody w Londynie, tak międzykontynentalne rakiety balistyczne z ładunkami nuklearnymi stanowią w dzisiejszych czasach śmiertelne zagrożenie dla całej Wielkiej Brytanii i nikt już tam nie może czuć się bezpieczny. Kanał LaManche już ich nie chroni i w 1965 roku kiedy kręcono ten film, Brytyjczycy już zdawali sobie sprawę z tego, że coś się dla nich skończyło i ten film daje temu wyraz.

Twój komentarz jest z roku 2012 i niestety jest już nieaktualny. Dziś "zegar zagłady" jest bliżej północy niż w roku 1965, między innymi dlatego że ludzie (także politycy) nie wierzą w możliwość wojny.